Objawienia w teraźniejszości
Bóg jest. I teraźniejszość jest.
Można Go zobaczyć poprzez teraźniejszość, poprzez teraz.
A teraz jestem przeziębiony i boli mnie głowa. To wszystko są fragmnenty Jego objawienia.
Cieszę się, że to wiem.
Wolność jest wtedy, gdy zapominasz pisowni nazwiska tyrana.
Bóg jest. I teraźniejszość jest.
Można Go zobaczyć poprzez teraźniejszość, poprzez teraz.
A teraz jestem przeziębiony i boli mnie głowa. To wszystko są fragmnenty Jego objawienia.
Cieszę się, że to wiem.
Jeszcze jeden aspekt miłosierdzia - doświadczenie.
Jest on związany z sercem i z rozumem. Dzięki doświadczeniu jesteśmy w stanie wczuć się w drugiego. Przybliżyć nasze doświadczenie, żyjące w przeszłości do tego, co aktualnie rozgrywa się u bliźniego.
Doświadczenie to pędzel, który nas maluje. Mamy tylko częściowy wpływ na jego barwy, ale możemy korzystać z niego zgodnie z naszą wolą. Dzięki doświadczeniu jesteśmy w stanie po części odtworzyć nasze stany przeszłe i, korzystając z nich, doświadczać obcych - innych od naszych - stanów.
Bóg stał się człowiekiem, nabrał więc doświadczenia w życiu człowieka.
Ja jestem człowiekiem od swych narodzin. By zrozumieć świat, a więc wolę Boga, mogę korzystać między innymi z siebie.
Miłosierdzie to prawda, która ukazuje nam dobro w jego rzeczywistym wymiarze: współrozumienia i współodczuwania. Dzięki miłosierdziu jesteśmy w stanie poznać to, z czego jesteśmy ukształtowani.
Uniżając się w przykrość, wchodzimy wysoko. I widzimy rzeczywistość jak tęczę.
Miłosierdzie można uzyskać na dwa sposoby. Odruch serca lub odruch rozumu.
Odruch serca to czyste drgnienie, krótkie poruszenie we wnętrzu, łza płynąca przez duszę.
Odruch rozumu to wypracowane stanowistko pojęcia drugiego człowieka, jego sytuacji i reakcji na nią. To właściwie nie odruch, leczy wynik równania.
Myślę, że te dwie drogi są nam dane po to, byśmy, korzystając z wolności, zrozumieli, jak nieskończony w możliwościach jest nasz wymiar.
Można poznać, przez oglądanie siebie, która z tych dwóch możliwości jest dla nas piękniejsza. Można też wybrać trzecią możliwość, istniejącą w charakterze nicości, tła niezbędnego do dwóch pierwszych.
I wtopić się w lodowe tło.
Chcieć - znaczy nie mieć. Ten, kto ma - nie chce.
Ten, kto nie chce - co robi? Nic.
Każdy jednak nie ma, więc każdy chce, więc każdy robi.
Ale chce nie to i robi nie to.
Bóg chce człowieka, który nie chce nic, prócz Jego miłości. Czy człowiek nie ma miłości Boga? Ma. Dlaczego więc ma ją chcieć? Ponieważ istnieje przyszłość.
Być chciwym to znaczy żyć w przyszłości.
Przyszłość to obawa, jeśli chce się mieć.
Człowiek wie, że miłość dostanie, dlatego nie myśli o niej, prawie jej nie chce.
Chce tylko tego, co może stracić.
Boi się.
Nie bój się. Jesteś stworzony do życia bez niczego, prócz miłości, którą masz i będziesz miał.
Ciężkie są oczy człowieka w strachu. Idą w dół, tam, gdzie buty ucieczki.
Dojrzewanie nie jest tym samym, co rozwój. Dojrzewanie to poddanie się temu, co w nas się tli. Rozwój to bieg, spoglądanie na boki.
Człowiek dojrzały owocuje. Inni zjadają owoce.
Rozwój kończy się wyrzuceniem starego, czegoś, co kiedyś zrobiłem, co źle myślałem, co inaczej widziałem.
Dojrzałość to pełnia pestek, starych, zepsutych, nowych i świeżych.
Człowiek nie musi nic, prócz tego, co rozumie. I prócz tego, w co wierzy. A rozwój jest ciągły, nie może przestać, bo jeśli przestanie - klapnie. Jeśli nie przestanie - pęknie.
Czy to tylko dyskretna różnica w znaczeniach słów, która nic nie wnosi? Rozwój duchowy, rozwój intelektualny, dojrzałość emocjonalna, dojrzałość chrześcijańska. Albo się rozwijam, albo dojrzewam.
Albo biegnę do słońca, albo je przyjmuję.