Anioły
Pulchne bobaski ze skrzydełkami.
Ewentualnie niby-elfy, też ze skrzydełkami.
Rzadko się zastanawiam, jak bardzo są potężne. Nie wiem.
Wiem tylko, że są duchami, jeśli więc mają skrzydła, to takie przeźroczyste, jak z dobrej pajęczyny.
Wiem też, że mój Anioł jest przy mnie cały czas, przy mnie. Siedzi albo stoi, może się unosi? W każdym razie, na brak roboty nie narzeka.
Anioł potężny i patrzący w stronę, kiedy mnie zamęt porywa światowy - tak, mniej więcej, pisał Norwid, i ja wtedy chyba po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać.
Wydaje mi się, że jesteśmy hobbitami z Shire, o które gdzieś tam, w wielkim świecie Śródziemia, toczy się gra, to znaczy wojna. Pielimy swoje ogródki źli, jak zielsko obrodzi, i czasem słuchamy opowieści z dalekich krajów. Posłuchamy, posłuchamy i wracamy do swego pielenia, a jeśli czasem przyjedzie ktoś z daleka i opowiada, o mocach i potęgach, demonach i mieczach - zniecierpliwieni machamy łapkami.
Czy on nie widzi, że mamy na głowie poważne rzeczy?
Czy on nie widzi?
Widzi i walczy, chroni i służy.
On, potężny.
Dziękuję ci, mój Aniele.