Trolle
Nikt nie wie, kto wynalazł pierwszego. Mówi się o Olgino w Rosji (czyli Moskwie), jako o pierwszym jasno określonym legowisku, w krzywej willi, przeszklonej jak cholera, opłacanej przez Putina.
Rok 2013.
Ktoś tam ich odnalazł, jacyś hakerzy, później jacyś amerykanie, w każdym razie wyszło na jaw.
Było to bardzo naiwne, bo siedzieli wszyscy w jednej chałupie, łokieć w łokiec, łatwo było biedaków namierzyć. Teraz jest na szczęście lepiej. Trolle rozsypane są jak losowy piasek po wszyskich punktach światowej aglomeracji i już nikt, absolutnie nikt, nie jest w posiadaniu mapy, która by mogła coś tu powiedzieć więcej.
MAPY.
Kto kogo trolluje, kto kogo podpuszcza, kto jest opłacony, a kto z własnej woli? Ilu ich, jacy oni, gdzie oni, kiedy oni.
Myślę, że naprawdę niewiele tu wiemy. Najmniej znana dziedzina nauki.
No, bo na przykład takie FBI. Co ono wie? Zna mape trolli waszyngtońskich, pewnie jakichś też zaprzyjaźnionych (ale już nie wszystkich), a rozlokowanie obcych może jedynie oznaczać sobie ołówkiem. I tak przecież IP się zmienia, serwery się zmienia, wynajmowane mieszkanie się zmienia. Trolle szpiedzy, trolle agenci, trolle wywiad i kontrwywiad.
Doszło już nawet do tego, że nie każdy troll musi być nieogolony, mieć zatłuszczone okulary i obwisłe majty.
Moderują nas.
Stymulują nas.
Nakłaniają nas.
Są z nami.
Czasem wykrywają i odstrzeliwują się nawzajem, dla jaj albo dla zwiększenia wiarygodności tych, co wykryli.
Myślę, że do nich należy kawałek przyszłości. Nie wyginą, póki internet nie wyginie.
Jeśliby porównać ich do żołnierzy w wojnie informacyjnej, to do kogo? Zwiadowcy, rangersi, SS, janczarzy? Może husaria? Wszystko raczej na nie.
To jest brudna wojna wlewana do rurociągów. By ludzie ją pili i umierali w oburzeniu.