Reset
Chcemy czy nie, ale zmierzamy wszyscy do wyjaśnienia.
Bez względu na ilość i stopień komplikacji spraw, one wszystkie zostaną - indywidualnie dla każdego z nas - wyjaśnione.
Można wierzyć, że po śmierci do wiemy się, co i jak i będziemy mieli niezłą uciechę z naszych starych trosk. Można też wierzyć, że śmierć, jako nicość, wyjaśni wszystko na sposób zerowy, czyli po prostu zetrze jak gumka.
Chyba jedyne co nas łączy, to świadomość, że to, co jest obecnie zostanie zamknięte. Nikt nie ma co do tego wątpliwości. Najbardziej uniwersalna i najstarsza regligia - wiara w reset.
Chciałem dziś pisać o wątpliwościach dotyczących obecenego stanu rzeczy i o wielkim znaku zapytania, który płynie nad tym wszystkim, jak szara chmura. Wyszła mi zaś biurowa eschatologia przy kawie.
Wychodzi na to, odpowiedzi zakrzywiają się jak przestrzeń kontrolowana przez grawitację i ich linie zmierzają do jednego, wspólnego jądra. Tym jądrem nie jest jednak środek naszej planety, ani nawet środek naszego bijącego serduszka, lecz zmiana. Zmiana wpisana, że tak powiem, w czas i przestrzeń, w duszę, we wszystko.
Zmianą można wytłumaczyć można również pretensjonalność powyższych wywodów. Znudzenie tego, kto je czyta. Deszcze padające za oknem i ich wpływ na obserwacje świata za oknem.
Trochę zmiany nie zaszkodzi, jak mówią.
Ja, jak zwykle, boję się.