Drzwi
W moim biurze są drzwi. Otwierają się i zamykają, na zawsze, potem znowu pukanie.
Na nich płaszczyzna, monotonna i bura, plus zamek, srebrny i błyszczący, jak miecz z filmu.
Otwarcie drzwi jest dziwaczne, nie wiadomo, gdzie są, jakiś fragment łuku, po którym biegną, zamazane, potem trzask. Wtedy już dobrze, relaks przenosi się po całej powierzchni i zastyga, spokój, spookój. Widać je wtedy wyraźnie, jak stoją nieme, na straży tego, co dzielą.
W sumie, to zawsze nas coś oddziela od tego, co jest poza nami. Najłatwiej to czas i odległość, albo brak miłości, albo wada. Drzwi kołyszą się, jak kwiaty nad grobem, może pustym, może nie.
Dodaj komentarz